Redaktor
Piotr Zaremba w artykule ,,Endecy nie tak bezgrzeszni’’postanowił rehabilitować
czarną legendę endecji. Zbulwersowany artykułami Rafała A. Ziemkiewicza, który
wystąpił w roli adwokata ruchu
narodowego, sam wcielił się w rolę prokuratora, który jednak nie zadał sobie
trudu, aby przeczytać akt sprawy. Była by to uprawniona polemika dziennikarska,
ale tutaj nie chodzi o opinię na tematy aktualne, lecz o wiedzę historyczną.
Jego tekst zaskoczył mnie swoją jednostronnością i stanowczością sądów. Uważam,
że publicysta, który decyduje się pisać o historii, powinien trzymać się
ustaleń badaczy i unikać spekulowania ocenami. Dlatego jako historyk chciałem podzielić się
kilkoma uwagami i skorygować kilka spraw.
Pan
redaktor Zaremba nie ukrywa, że nie lubi Obozu Narodowo-Radykalnego – to jego
prawo. Jedna odwołując się do ONR, powinien sprawdzić, o czym pisze: czy o
inteligenckiej, elitarnej Organizacji Polskiej działającej pod przykrywką nazwy
ONR, która skupiała inżynierów, prawników, lekarzy, ludzi biznesu,
profesurę(byli wśród nich np. ks. Jan Salamucha, Józef Rafacz, Jan Obrąpalski)
oraz całe grono ludzi polskiej elity intelektualnej lat 30.i póżniejszej; czy
też o bojówkarskiej z charakteru, rekrutowanej z proletariatu (tzw. Uczelni
Różnych) skupionej przy Falandze Bolesława Piaseckiego.
Ta organizacja była odpowiedzialna za
większość rozruchów i stłuczonych żydowskich szyb, o co potem oskarżono
gremialnie ONR. Piasecki co prawda był prze krótki czas w ONR, jednak w 1935r.
dokonał rozłamu, tworząc własną organizację. Jak widać Falanga ONR nierówna.
Gwoli
ścisłości, z odróżnieniem falangistów od ONR ma też kłopoty Ziemkiewicz , bo to
nie ONR-owcy ,,ofiarnie wspierali żydowski Betar’’, lecz bojówkarze
Piaseckiego. Takie bywają paradoksy historii. Ostrzegałbym przed przypisywaniem
ONR monopolu na stosowanie przed wojną przemocy czy – jak to wolą publicyści –
metod pałkarskich. Według żródeł policyjnych udział ONR (tym razem łącznie z
Falangistami) w całej przestępczości w kraju motywowanej politycznie (bójki,
strajki, nielegalne ulotki) wynosił w latach 1934-1937 ok. 2-3proc.
,,Ostrzegałbym
przed przypisywaniem ONR monopolu na stosowanie przed wojna przemocy’’
Dominowali komuniści i socjaliści, mając ponad 70 proc.
tego rodzaju incydentów na koncie – nawet ukraińscy szowiniści z 8 proc. byli
bardziej niebezpieczni. To więc nie ONR anarchizował ulice polskich miast.
Statystyki policyjne pomijają wyczyny bojówek sanacyjnych: Jerzy Giedroyc może
sam nie bił endeków i nie zrywał im klap marynarek z odznaką mieczyka
Chrobrego, ale czynili tak jego ideowi przyjaciele z sanacyjnego Legionu
Młodych. Należy ubolewać nad przemocą, ale taki był duch czasów i wszystkie
stronnictwa używały bojówek do zwalczania politycznych przeciwników.
Jeszcze jedno sprostowanie: Adam Doboszyński nie należał
ani do ONR, ani do Falangi. Twierdzenie red. Zaremby, że Żydzi w latach 30. byli
ofiarami przemocy, kojarzy mi się z antysemickimi karykaturami
przedstawiającymi ich jako cherlaków i życiowe niedorajdy. W rzeczywistości
młodzież żydowska także umiała się bić – miała kluby sportowe, sekcje
bokserskie, ich stronnictwa dysponowały także bojówkami (choćby wspomniany
narodowo-radykalny Betar). Nie była to też mniejszość zdominowana przez
Polaków: w Warszawie według oficjalnych statystyk 30 proc. mieszkańców było
Żydami, a na uniwersytecie do 20 proc. studentów. Oczywiście, że dochodziło do
bójek między narodowcami i Żydami – po obu stronach kipiała energia i młodzi z
gorącymi temperamentami czasami woleli wymieniać ciosy niż argumenty.
Tak było np. w 1936r. w czasie strajku okupacyjnego na UW
organizowanego przez falangistów i wszechpolaków, gdy na teren uczelni wdarła
się bojówka młodzieży lewicowej żydowskiej z łomami i siekierami. Jeden ciężko
pobity narodowiec trafił do szpitala, a napastników ujęła policja. Ale nie
demonizujmy takich incydentów.
Co do nieulegania przez endeków pokusie rasizmu – modnego
w ówczesnej Europie – nie wynikało to, jak chce p. Zaremba, z ,,połowiczności
polskiej natury’’ ani faktu, że ,,polskim antysemitom brakowało
systematyczności autorów ustaw norymberskich’’. Nie trzeba robić wiwisekcji
polskiej duszy, żeby stwierdzić, że prawdziwą przyczyną był ich katolicyzm,
stanowiący zaporę przed tego rodzaju materialistycznymi i niezgodnymi z
nauczaniem Kościoła nowinkami. Najcelniej ujął to prof. Wincenty Lutosławski,
twierdząc, że o przynależności do narodu polskiego decydują związek duchowy ze
wspólnotą i wyznawane wspólne cele; drugorzędne są język i pochodzenie: ,,Do
polskiego narodu należą spolszczeni Niemcy, Tatarzy, Ormianie, Cyganie, Żydzi,
jeśli żyją dla wspólnego ideału Polski.(...) Murzyn lub czerwonoskóry może
zostać prawdziwym Polakiem, jeśli przejmie dziedzictwo duchowe polskiego
narodu, zawarte w jego literaturze, sztuce, polityce, obyczajach, i jeśli ma
niezłomną wolę przyczyniania się do rozwoju bytu narodowego Polaków’’. Problem w tym, że antysemicki stereotyp
endecji okazuje się odległy od prawdy.
Rzeczywiście, przed wojną pisano o Żydach ostro, domagano się emigracji
większości, a nawet całej oraz ponad trzymilionowej społeczności nie
zasymilowanych, wskazując jako miejsce osiedlenia Palestynę – dzisiejszy
Izrael. Jednak stawianie takiej publicystyki na równi z ideologią rasistów z
KKK albo NSDAP czy tym bardziej niemieckim ludobójstwem to horrendalne
nadużycie.
Wojna stanowiła najlepszą weryfikację stosunku ONR i
całej endecji do Żydów. Formacja ta pozostała nieczuła na niemieckie oferty
współpracy przeciwko ,,Żydom – wspólnemu wrogowi’’.
Nie było kolaboracji czynnej, nie było też biernej:
ludobójstwo Żydów nie było przez podziemna prasę narodową pochwalane ani
przemilczane – a nawet więcej - potępiano je bardzo dobitnie, i to wiele razy.
Potępiano niemieckich morderców i ich metody. Tyle
stanowisko polityczne. W praktyce wiemy o licznych przykładach (odnajdujemy ich
coraz więcej) bezinteresownej pomocy, której członkowie ONR i żołnierze NSZ
udzielali Żydom w czasie Holocaustu. Co najmniej dwóch pomagających: Edward
Kemnitz i Sławomir Modzelewski, obaj z ONR, po latach otrzymali Medal
Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Mecenas Jerzy Zakulski z Krakowa nie dożył
tej chwili – po wojnie został skazany na śmierć oraz stracony – i nie uratowało
mu życia świadectwo żydowskiej rodziny, która pomógł ocalić. To smutne, że
każdą dyskusję o endecji dominuje kwestia, jak bardzo była to formacja
antyżydowska. Może wreszcie moglibyśmy podyskutować o głównych aspektach
programu tego obozu politycznego? Czy red. Zaremba wie na przykład, że idee
samorządowe endecji były bliskie jego pozycjom? Może jak zechce się czegoś o
tym dowiedzieć, będziemy mogli podyskutować o tym, jaka naprawdę była endecja?
Wojciech
Jerzy Muszyński
dr historii, pracownik naukowy IPN,
Redaktor naczelny pisma społeczno – historycznego
,,Glaukopis’’
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz